poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 1

Szybkim krokiem przeszłam przez ulicę idąc w stronę mojego samochodu, który stał na parkingu. Nienawidzę wracać do domu, kiedy jest już ciemno i nic nie widać. Do tego w pobliżu nie ma ani jednej latarni, która mogła by oświetlić ten teren. Szłam jeszcze przez jakieś piętnaście minut po czym dotarłam do miejsca postoju samochodów, których teraz było niewiele. W mojej torebce wygrzebałam klucze, po czym szybko otworzyłam samochód rozglądając się jeszcze dookoła czy nie ma nikogo w pobliżu. Wsiadłam do środka zapinając pas bezpieczeństwa i odpaliłam pojazd. Nagle do środka wszedł jakiś chłopak w kapturze na głowie, z którego wystawało kilka jasnych kosmyków włosów. Na jego dolnej wardze zauważyłam czarnego kolczyka. Usiadł na miejscu pasażera po czym wyją z kieszeni broń przystawiając mi ją do głowy.
- Co do... - wymamrotałam pod nosem.
- Jedź - nakazał.
- Co?! - wrzasnęłam całą się trzęsąc z przerażenia.
- Jeśli chcesz żyć to lepiej rób to co ci każę! - powiedział, wciąż trzymając przy mojej głowie pistolet.
Wcisnęłam pedał gazu, przez co samochód ruszył. Popatrzyłam na tajemniczego chłopaka nie mogąc zrozumieć jego zamiarów, jednak on nie zwracał na mnie uwagi, tylko patrzył przez przednią szybę na przestrzeń, która była wokół nas.
Jechałam cały czas prosto, do puki chłopak nie kazał mi skręcić w lewo co zrobiłam, ponieważ bałam się o moje życie.
- Nie rób mi krzywdy - powiedziałam, na co chłopak się zaśmiał.
- Niby dla czego? - prychną śmiechem.
- Bo chcę żyć? - odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie.
- To się okaże - odparł przekręcając głowę na bok - Z jedź na pobocze.
- Ale... - już drugi raz nie było mi można dokończyć zdania.
- Mówiłem, że jeśli chcesz żyć, to lepiej rób to co ci każę. A teraz zatrzymaj się na poboczu.
Zrobiłam to o co mnie prosił, a raczej rozkazał i zatrzymałam się na stacji benzynowej. Chłopak wysiadł z samochodu i obszedł go otwierając drzwi z mojej strony.
- Zamienimy się miejscami, bo nie wytrzymam twojej powolnej jazdy.
Nerwowo poruszyłam głową na tak i usiadłam na miejscu pasażera. Zauważyłam, że chłopak rozmawiał z kimś przez telefon. Uchyliłam drzwi, aby móc podsłuchać o czym mówił, ponieważ bałam się tego jakie ma zamiary w stosunku do mojej osoby. Wdał się być niebezpieczny więc wolę wiedzieć szybciej co mnie czeka.
- ... przecież mówiłem ci, że ten śmieć mnie zobaczył i do tego śledził! - Wrzasną do telefonu. - Jakaś laska w nim była, ale nie martw się o to. - Cholera, chyba chodzi o mnie! - Nie wiem co z nią zrobię... Jeszcze nie wiem. Dobra Michael muszę kończyć, będę za jakąś godzinę. - rozłączył się, a ja momentalnie zamknęłam z powrotem drzwi.
- Czy możesz mnie odwieść do domu? - zapytałam kiedy chłopak zajął miejsce kierowcy - Najlepiej, żebyś też zostawił mój samochód pod mieszkaniem. - dodałam.
- Nie.
- Nie chcę z tobą nigdzie jechać! - krzyknęłam głośniej niż chciałam.
- Zamknij się!
- Czy ty mnie porywasz? - zapytałam, unosząc do góry brwi.
- Tak.
- Możesz mówić jaśniej? A nie tylko cały czas "nie" albo "tak". Nie umiesz mówić? - wywróciłam oczami nie mogąc pojąć tego człowieka.
- Nie.
- Idiota - syknęłam do chłopka, piorunując go złowieszczym spojrzeniem.

Jechaliśmy przez jakąś godzinę. Nie odezwałam się ani słowem do chłopaka, tak jak on do mnie. Nie mogłam nic powiedzieć, bo bałam się, że ten głupek się zatrzyma i wysadzi mnie na pustkowiu, grożąc pistoletem, albo co gorsza zabije mnie, a potem zostawi na jakimś pustkowiu moje zwłoki. Chciałam coś zrobić, ale nic nie przychodziło mi do głowy. W tej chwili żałowałam, że jestem tak leniwa i nie podładowałam telefonu kiedy mi się rozładował. Teraz by się przydał...

Chłopak zaparkował przed wielkim dwu piętrowym domem, który był ogrodzony wokół murem. Tylko tyle mogłam zauważyć, gdyż wokół panowała już ciemność.
- Wysiadaj - powiedział chłopak. Jednak ja nie zrobiłam tego co mi kazał i postanowiłam zostać na swoim miejscu. - Nie będę dwa razy powtarzał. Wysiadaj!
- Nie - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Dobra. - Co?! Tak łatwo dał za wygraną?! - Mój kolega nie będzie tak miły jak ja, gdy będzie cię z niego wyciągał siłą.
- Wyjdę, ale masz mnie odwieść do domu.
Wyszłam z auta zamykając za sobą drzwi, po czym podążyłam za chłopakiem. Weszliśmy na posiadłości, po czym mój oprawca wyciągną z kieszeni swoich wąskich, czarnych dżinsów klucze, którymi otworzył drzwi, prowadzące do środka budynku.
Weszłam do środka, po czym od razu zaczęłam się rozglądać dookoła. Nie mam zielonego pojęcia, gdzie się znajduję i po co ten idiota mnie tu przywiózł, ale jedno wiem najlepiej, a mianowicie to, że nie mam zamiaru tutaj zostać ani minuty dłużej.
- Możesz mnie odwieść? - zapytałam, jednak chłopak zignorował moje pytanie, tak samo jak wcześniej - Zadałam pytanie - dodałam, aby zwrócił na to uwagę.
Co za dupek! Nie może tak po prostu mnie porywać! Jak tylko wrócę to zgłoszę to na policję.
- Co to ma być do chuja Luke!?
W progu drzwi staną chłopak o ciemny blond, kręconych włosach, które podtrzymywała czerwona bandana w ozdobne białe wzorki. Ubrany był cały na czarno, tak samo jak ten, który mnie tu przyprowadził. Mogłam wywnioskować, że był zdziwiony z mojej obecności tutaj, ale ja na to nic nie mogłam poradzić.
- Rogers mnie śledził. Mój samochód został na drugim końcu miasta. Musiałem coś zrobić. - wytłumaczył chłopak, który ściągną z głowy kaptur przez co mogłam zauważyć jego blond włosy które idealnie były ułożone do góry.
- Stary! Ale po co ta laska? Mogłeś ją zostawić gdzieś po drodze, albo wywalić z samochodu!
- To była szybka decyzja! Nie miałem czasu, aby coś przemyśleć! - wrzasną na niego.
- Ty nigdy nie myślisz, więc i tak byś na nic lepszego nie wpadł! - w tym momencie Luke, jak się nie mylę, rzucił się z pięściami na kolegę, którego złapał mocno z koszulkę i popchną na ziemię z całej siły. Klucze do mojego samochodu, które trzymał w dłoni upadły na ziemię. To była moja jedyna szansa, aby się stąd wyrwać. Szybko poniosłam je z ziemi i wybiegłam na dwór, podbiegając do mojego samochodu i próbując trafić kluczem do dziurki, aby go odtworzyć, ale moje dłonie strasznie się trzęsły. Kiedy już udało mi się zrobić tą czynność chciałam wejść do środka i odjechać, ale poczułam dłonie na swojej talii, które mnie odciągnęły z dala od pojazdu.
- Puszczaj mnie! - zaczęłam się wyrywać, ale na marne, ponieważ on był znacznie silniejszy. - Proszę cię! - wrzasnęłam, a łzy zaczęły wypływać z moich oczu, przez co cały obraz zaczął mi się rozmazywać.
- Nie mogę... - szepnął.
W tej chwili się poddałam. Wiedziałam, że już nic nie mogę zrobić. Przestałam się szarpać i usiadłam na zimnym asfalcie zakrywając twarz dłońmi. Chciałam w tej chwili być w domu. Moi rodzice pewnie się o mnie teraz martwią i nie mają zielonego pojęcia, że skończyłam porwana przez jakiegoś dupka, który chciał lub chce mnie zabić.
- Luke!? Co się stało? - uniosłam głowę do góry i zobaczyłam stojącego przede mną chłopaka w ciemnych włosach. Byłam tak samo zdziwiona jak on, kiedy na mnie patrzył.
- Kto to jest? - zapytał.
- Wejdźmy do środka, to wszystko ci opowiem - westchną Luke.
Wstałam i poszłam za chłopakami, którzy co chwilę zerkali na siebie i robili dziwne miny, jakby rozmawiali między sobą w myślach.
Weszliśmy do wielkiego salonu gdzie siedział ten chłopak w bandanie oraz jeszcze jeden, który miał niebieskie włosy, co mnie trochę zdziwiło.
- Chcę jechać do domu. - oświadczyłam. Skrzyżowałam ręce na piersi i popatrzyłam na Luke'a, który najwyraźniej był czymś zamyślony.
- Calum zaprowadź ją na górę. - powiedział blondyn do czarnowłosego kolegi, który od razu podszedł do mnie i złapał mnie za ramię prowadząc na po schodach na piętro.

Chłopak z kruczo czarnymi włosami zaprowadził mnie do jednego z pomieszczeń, w którym znajdowało się łóżko i duża szafa na ubrania. Kazał mi się stąd nie ruszać i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi na klucz. Zauważyłam też w tej sali duże okno. Od razu zaświtał mi pewnie pomysł, a mianowicie to, aby wyjść przez nie.
Pierwszą przeszkodą do wykonania tego planu było to, że na zewnątrz panowała całkowita ciemność, a drugą było to, że znajdowałam się na drugim piętrze. Prędzej bym się zabiła niż wyszła stąd cała.
Położyłam się na łóżku, które nie było zbytnio wygodne i w głowie wymyślałam, kolejne sposoby ucieczki z tego miejsca.


_____________________


Oto pierwszy rozdział mojego opowiadania.
Chciałam na wstępnie od razu powiedzieć, że:


  • Jestem amatorką.
  • Mogę popełnić jakieś błędy.
  • Mam zamiar pisać to ff do końca.
  • Czekam na wasze komentarze z opiniami.
  • Kopiowanie tekstu jest zabronione!!!
  • Jest to opowiadanie mojego autorstwa.
  • Piszę je sama.
  • 5SOS nie istnieje w tym opowiadaniu.




Dziękuje za uwagę i do następnego!
Buziaki Allles! ♥